czwartek, 23 maja 2019

"Kraina cudów" - cudowna czy cudaczna?


Zaczynając od marketingu: zwiastuny robią Krainie Cudów niedźwiedzią przysługę. Kreują obraz pustego kolorowego widowiska dla najmłodszych. I tak, może i jest to kolorowe widowisko dla najmłodszych, ale na pewno nie puste.

June to szczęśliwa dziewczynka w wieku szkolnym, która wyróżnia się ponadprzeciętną inwencją twórczą i inżynierskim zacięciem. Jej pomysły przyciągają dzieciaki z sąsiedztwa, więc ma mnóstwo przyjaciół i jest duszą towarzystwa. Jednak to, co dzieje się w harmidrze podwórkowych zabaw, najpierw rodzi się w ciszy pokoju dziewczynki. Właśnie tam, June razem ze swoją mamą wymyślają latające karuzele i świecące zjeżdżalnie. Żadna z nich nie jest świadoma tego, że ich fantastyczne pomysły są realizowane gdzieś indziej. I to z zaskakującą dokładnością.

Wtedy staje się coś, co doprowadza June do zamknięcia pudła z zabawkami i zapomnienia o byciu dzieckiem. Trudną sytuację próbuje zagłuszyć rozmaitymi obowiązkami, które sama sobie wymyśla. Jednak w głębi duszy przeżywa traumę, z którą nie umie sobie poradzić. Wszystko zmienia się, gdy wyjeżdża na kolonie i gubi się w lesie.
Kraina Cudów to w głównej mierze film akcji, ale też wie, kiedy trzeba zwolnić. To nie jest bajka w stylu „byle śmieszniej, byle głośniej, byle więcej”. I choć dorosły może nie znajdzie w niej nic odkrywczego, nie powinien też się zanudzić. Urzekająca fizyka, przepiękne lokacje i oryginalna maszyneria cieszą oko i poczucie estetyki. Nie ma tutaj niezręcznych żartów o pierdzeniu i im podobnych, jak w wielu kiepskich animacjach. Humor na dobrym poziomie, dodatkowo okraszony krwiożerczymi maskotkami, które z jednej strony są przeraźliwe, a z drugiej komiczne. Muzyka również daje radę, razem z dynamiczną piosenką końcową oraz fantastyczną interpretacją „What a Wonderful World”:



Choć jako dwudziestokilkulatka zupełnie nie wpisuję się w target tego filmu, to udało mu się trafić w moje osobiste struny. Do pewnego stopnia identyfikowałam się z bohaterką, bo sama kiedyś wymyślałam magiczne światy, do których chciałam trafić. Wiele dzieci tak robiło, robi i robić będzie, dlatego plus za połączenie uniwersalnego zjawiska z oryginalnym pomysłem.

Ale Kraina Cudów nie jest idealna, mam do niej kilka zarzutów. Na początku zdaje się chwytać za wiele tematów, które w późniejszym rozrachunku nie mają szansy się rozwinąć. Poboczne postacie, takie jak tata i przyjaciele June, dostają sporo czasu ekranowego, ale nie mają praktycznie żadnego znaczenia dla całej historii. Już wujek i ciotka, którzy byli tylko w dwu-trzy minutowej scence, odegrali większą rolę niż oni. Ale niedługo przed premierą Krainy Cudów, studio Paramount Animation ogłosiło, że jeszcze w tym roku pojawi się serial na podstawie filmu, który będzie można oglądać na kanale Nickelodeon. Zatem te postaci mają jeszcze szansę do rozwoju, ale ja pewnie już nie będę dociekać. Ale moim największym zarzutem jest to, że Kraina Cudów jest zbyt bezpieczna: po animacjach mocno chwytających za serce jak Toy Story 3, W głowie się nie mieści, czy Coco, serwowana nam historia nie jest aż tak poruszająca. Myślę, że gdyby postawiono na zdecydowany zwrot akcji na niekorzyść głównej bohaterki, pobocznym postaciom dano więcej charakteru i może gdyby zakończenie było bardziej słodko-gorzkie – ten film mógłby stać się naprawdę wyjątkowy i można byłoby go porównywać do disnejowskich hitów.


Morał jest taki, że jeśli masz pod opieką dziecko (takie do 9 lat, mniej więcej) możesz z nim na to iść. Film jest dobry też dla kilkuletnich maluchów i pierwszą wycieczkę do kina. Choć w Krainie Cudów jest problem, który pcha fabułę do przodu, nie ma żadnej złej postaci ani brutalności. To mądra bajka, która opowiada o tym, jak ważne w naszym życiu są emocje, że trzeba nauczyć się akceptować również te złe, bo inaczej będą nas zżerać od środka. Do tego piękna animacja, muzyka i zabawne pluszaki na dokładkę.

Średnia ocen na FilmWebie to aktualnie 6,2. O Rotten Tomatoes aż szkoda gadać, bo tam Kraina Cudów została zmieszana z błotem, na co zdecydowanie nie zasługuje. Możliwe, że ma to związek ze skandalem wokół reżysera oraz tym, że studio nie ma jeszcze wyrobionej marki. Nie jest to wybitna animacja, ale jest po prostu dobra. Moja ocena to 7/10, wliczając w to dodatkową gwiazdkę za mój sentyment do wymyślania krain.

Odpowiadając na pytanie postawione w tytule posta: Kraina Cudów nie jest ani cudowna, ani cudaczna. Nie zanudza ani nie wywołuje grymasu zażenowania, za to zachwyca obrazem i muzyką, a sama historia jest prosta, ale mądra. Jednocześnie to kolejny dowód na to, jak bardzo kiepski marketing może zaszkodzić dobremu filmowi. Czasem lepiej nie dawać wiary niezręcznym i chaotycznym zwiastunom, a zaufać swojej intuicji i przekonać się samemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz