Poniżej
znajdziecie kilka rodzajów antropomorfizmu, jaki można spotkać w filmach
animowanych. Niniejszy podział jest nieoficjalny i wynika z moich własnych
obserwacji.
***
1. Silny antropomorfizm.
Jako silnie zantropomorfizowane
zwierzęta uważam te, które zwierzętami są jedynie z wyglądu. Tutaj nie tylko
mowa, ale też postawa ciała i zachowanie świadczą o tym, że bohaterowie są po
prostu ludźmi o zwierzęcych kształtach. Weźmy taką pierwszą z brzegu ikoniczną Myszkę Miki i jej przyjaciół. Mówią,
noszą ubrania, posługują się narzędziami, praktycznie wszystko jest w nich
ludzkie oprócz wyglądu. Jedną z dość znanych takich kreskówek w Polsce jest też
japońsko-hiszpańska produkcja W 80 Dni Dookoła Świata z Willym Foggiem,
gdzie wszystkie postaci są zwierzęcą wersją ludzi.
W takich przypadkach można
zauważyć, że gatunek zwierzęcia wybrany przez twórców do obsadzenia w danej
roli służy jedynie do nadania postaciom atrakcyjności. To, że np. Fogg jest
lwem, nie ma żadnego znaczenia dla fabuły i zachowania postaci. Dobór zwierząt
polega tylko i wyłącznie na tym, jakie uczucia wzbudza w nas dany zwierzak. A
te uczucia są silnie uwarunkowane kulturowo. Skojarzenia związane z
poszczególnymi zwierzętami większość ludzi ma podobne: wszyscy wiedzą, że np.
lew to symbol odwagi, a lis przebiegłości. Poza tym dochodzi do tego atrakcyjna
aparycja. Zwierzę, które ma „grać” główną rolę, musi nie tylko budzić pozytywne
skojarzenia, ale też być po prostu ładne, urocze. Gdy po porażce Królika
Oswalda Disney i Iwerks pracowali nad nową ikoną, rozważali rozmaite zwierzaki,
od kotów przez psy, krowy, konie, żaby, aż po mysz. Najwidoczniej mysz okazała
się być na tyle oryginalna, a przy tym urocza, że zdecydowali przy niej zostać.
Zwłaszcza, że jej design był podobny do Królika Oswalda.
Silny antropomorfizm bardzo często
ma charakter estetyczny, jednak nie zawsze jego rola kończy się jedynie na tym.
Symbolika również nie zatrzymuje się na utartych schematach. Tutaj dobrym
przykładem jest Sing, gdzie dobór gatunków zwierząt jest dość oryginalny; z
koalą, jeżozwierzem i słoniem na czele. Role tych postaci nie są oparte na
dawnych, literackich wzorcach – zamiast tego są zbudowane na dość prostych
schematach. Zwierzęta w Singu wciąż
są symboliczne, ale ich korzeni nie trzeba szukać daleko, np. stara sekretarka
jest żółwicą, bo żółwie są długowieczne; świnia Rosita jest zapracowaną mamą
ponad dwudziestu prosiaków, bo świnie są płodne; jeżozwierzyca Ash to
zbuntowana nastolatka, bo kolce pasują do jej charakteru. Są też postaci oparte
na kontrastach: nieśmiała słonica Meena, która wciąż zakrywa sobie twarz
wielkimi uszami; Johnny, wrażliwy goryl, który ma konflikt z ojcem, szefem
gangu; mysz Mike z ego znacznie przekraczającym jego własny wzrost; czy
wreszcie Buster Moon, tryskający energią miś koala. Wszystkich bohaterów Singu można byłoby spokojnie zastąpić
ludźmi. Uważam jednak, że wtedy film byłby uboższy – dobrze dobrane zwierzę
jest w stanie klarowniej zobrazować charakter postaci, a kreskówka jest też
bardziej atrakcyjna. Sing z ludźmi
byłby musicalem jakich mnóstwo, a zwierzęce postaci wyróżniają go już na
pierwszy rzut oka.
Do jakiego gatunku należysz, tylko pozornie nie ma znaczenia w Zwierzogrodzie. Nigdy nie wiadomo w kim obudzi się pierwotny insktynkt. |
Prawdziwym fenomenem jest jednak
disnejowski Zwierzogród. Tutaj silny antropomorfizm jest wytłumaczony
ucywilizowaniem zwierząt, które niegdyś były dzikie. Różnorodność fauny Zwierzogrodu
nawiązuje do wielokulturowych metropolii, gdzie każdy: mały, duży, roślinożerca
i drapieżnik, musi znaleźć swoje miejsce. Tutaj zwierzęcość bohaterów nie
kończy się na estetyce i symbolice: one fizjologicznie ciągle są zwierzętami,
które muszą dostosować swoje zachowanie i styl życia do społecznych norm. Co,
oczywiście, nie jest takie łatwe. Film jest nie tylko dobrą komedią kryminalną,
ale niesie ze sobą konkretne przesłanie. Zamiana bohaterów w ludzi jest w tym
przypadku niemożliwa, bo cała fabuła i świat dosłownie stoi na fundamentach
zbudowanych przez zwierzęta.
Z kolei Fantastyczny Pan Lis również
stawia pytania na temat dzikości i ucywilizowania, jednak w trochę inny sposób.
Zwierzęta w tym filmie są silnie antropomorficzne, ale wciąż mają swoje „typowo”
zwierzęce zachowania. Celowo użyłam tutaj cudzysłowu, gdyż nie jest to tak
naprawdę prawdziwe zachowanie zwierząt, tylko pokazanie kontrastu między
ucywilizowaną a dziką stroną pana Lisa. Jest to na dodatek bardziej element humorystyczny
niż próba ukazania prawdziwego zwierzęcia. Dla przykładu scenka ze śniadania
pana Lisa:
2. Średni antropomorfizm.
Średnio zantropomorfizowane
zwierzęta to te, które nie tylko wyglądają jak zwierzęta, ale też poruszają się
jak one i (najlepiej) żyją w swoim naturalnym środowisku. Antropomorfizacja
zachodzi tutaj głównie przez komunikację – to są po prostu zwierzęta, które
rozmawiają między sobą, ale nie chodzą jak ludzie, nie noszą ubrań i nie
używają narzędzi. Wszystko w nich pozostaje zwierzęce oprócz mówienia, mimiki, a
także gestów. Zwykle też jest tak, że zwierzęcy bohaterowie antropomorfizowani
w ten sposób nie są w stanie porozumieć się z ludzkimi postaciami. W takich
animacjach, ludzie są drugoplanowi (lub nie ma ich w ogóle) i to sprawy
zwierząt są najważniejsze. Najwięcej przykładów takich filmów to ręcznie
rysowane animacje Disney’a jak Król Lew, 101 Dalmatyńczyków, Zakochany
Kundel oraz pixarowskie Gdzie jest Nemo?. Inne studia stawiają raczej na silny antropomorfizm, ponieważ ma
on więcej komediowego potencjału. Co więcej, nawet wśród disnejowskiej stajni
można zauważyć słabnącą popularność tego typu animacji. Ostatni taki wytwór to
pixarowskie Gdzie jest Dory? z 2016 roku. I chociaż film ma dopiero trzy
lata to wciąż jest jedynie kontynuacją (na dodatek bardzo późną), a nie
odrębnym pomysłem samym w sobie. Tutaj uwagę jeszcze przyciąga najnowsza Księga
Dżungli Jona Favreau, również z 2016 roku, oraz nadchodzący remake Króla Lwa, lecz to wciąż są znane
historie tylko ubrane w inne szaty. Nowych pomysłów na średnio
zantropomorfizowane zwierzęce historie zdaje się powoli brakować. Osobiście
czekam na kontynuację Strażników Ga’Hoole, zapowiedzianą
na przyszły rok. Mam nadzieję, że druga część okaże się bardziej wierna książkom
niż pierwsza.
Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga’Hoole – ekranizacja powieści Kathryn Lasky nie dorównuje swojemu oryginałowi, choć jest opakowana w przepiękną animację i muzykę. |
Ciekawym przypadkiem jest tutaj Ratatuj,
który zakłada średnią antropomorfizację zwierząt z pominięciem głównego
bohatera. Remy nie może odnaleźć się w społeczności zwykłych szczurów,
żywiących się tym, co uda się wygrzebać w śmietniku. Z czasem obserwuje ludzi i
ich sztukę gotowania, zaczyna chodzić na dwóch łapkach ze względów
higienicznych i używać różnych przedmiotów jako narzędzi. Jego wyjątkowość
zbliża go do silnego antropomorfizmu i jest to zaskakujące nie tylko dla
szczurów, ale również dla ludzkich bohaterów. Gdy wreszcie znajduje wspólny
język z człowiekiem, zachodzi on za pomocą gestów. Co więcej, nie jest to
jedyna animacja, w której zwierzęta rozumieją mowę ludzi, a ludzie nie są w
stanie zrozumieć zwierząt. Gdy w Ratatuj
mamy sceny z perspektywy człowieka „rozmawiającego” ze szczurem, słyszy on same piski. To musi być
pewnego rodzaju uproszczenie, bo gdyby zwierzęta nie rozumiały mowy ludzi tak
samo, jak ludzie nie rozumieją mowy zwierząt, fabuła nie mogłaby się rozwijać.
W każdym razie, Remy jest już silnie zantropomorfizowany, pomimo tego, że nie
jest rozumiany przez ludzi. Podobna sytuacja jest w całym Madagaskarze: wszystkie zwierzaki są bardzo silnie
zantropomorfizowane (używanie ludzkich wynalazków, czytanie, itd.), ale nie
rozmawiają z ludźmi, którzy zamiast słów słyszą zwierzęce odgłosy.
Kolejnym ciekawym przypadkiem,
jeśli chodzi o antropomorfizm sam w sobie jest Mój Brat Niedźwiedź. W
tym filmie, sceny z perspektywy człowieka pokazują nam zwierzęta, które nie są
antropomorfizowane w
ogóle: szczególnie widać to po oczach. Ludzki bohater, patrząc na dzikie
zwierzę, widzi tylko jego czarne, puste oczy. Gdy perspektywa przechodzi na
zwierzę, inne zwierzęta mają przyjazne, bardziej ludzkie oczy razem z całą
resztą cech średniej antropomorfizacji – tj. rozmawiają między sobą oraz
posługują się mimiką i gestami charakterystycznymi dla homo sapiens.
Księga Dżungli Jona Favreau jako przykład średniego antropomorfizmu: zwierzęta, choć z wyglądu realistyczne, mówią ludzkim głosem i do pewnego stopnia posługują się ludzką mimiką. |
Weźmy pod lupę jeszcze dwie
disnejowskie animacje: wspomnianą już Księgę Dżungli oraz Tarzana. Mowgli, chociaż jest człowiekiem, rozmawia ze
zwierzętami i żyje wśród nich na równych zasadach. Tutaj nie ma co się
rozwodzić: wychowany przez wilki, jest pełnoprawnym zwierzęciem w dżungli. Może
i słabym, z braku kłów i pazurów, ale nie jest uważany za kogoś obcego. Przez
cały film Mowgli nie ma kontaktu ze swoim gatunkiem, nie wiemy jak by się
zachowywał w takiej sytuacji. Dopiero pod koniec starej Księgi Dżungli z 1967 roku, spotyka dziewczynkę i odchodzi z nią do
wioski. W kontynuacji, Księdze Dżungli 2 z
2003 roku, historia zaczyna się od momentu, w którym Mowgli mieszka w wiosce
już od jakiegoś czasu. Nie dostajemy żadnej sekwencji, ani nawet scenki, w
której musi przystosować się do zupełnie innego środowiska, nauczyć się
ludzkiego języka i zwyczajów. Zupełnie inaczej jest w Tarzanie: wychowany przez goryli człowiek spotyka przedstawicieli
swojego gatunku. Sceny z perspektywy Tarzana pokazują nam zantropomorfizowane
zwierzęta, goryle wychowały Tarzana, więc rozmawiają z nim po swojemu i wszyscy
doskonale się rozumieją, tak jak to było z Mowglim i innymi zwierzętami z
dżungli. Jednak w oczach Jane Tarzan jest dzikusem, zachowuje się zupełnie jak
małpa, równocześnie ona też nie jest w stanie rozmawiać ze zwierzętami. Można
powiedzieć, że w tym przypadku zachodzi sytuacja odwrotna do antropomorfizmu:
zoomorfizm. Tarzan jest człowiekiem, ale zachowuje się jak zwierzę. Dopiero z
czasem uczy się swojego gatunku i to jest jedna z najważniejszych rzeczy w jego
historii. Ten proces dobrze obrazuje piosenka Obcy jak ja:
3. Subtelny
antropomorfizm.
Subtelny antropomorfizm dotyczy
animowanych zwierząt, które nie tylko chodzą i zachowują się realistycznie, ale
też nie posługują się mową. Jedynym wyznacznikiem, który odróżnia je od
prawdziwych zwierząt są subtelne sygnały charakterystyczne tylko dla ludzi.
Chodzi tu głównie o mimikę i mowę ciała. Takie zwierzęta często występują jako
bohaterowie drugoplanowi, np. Abu, małpka Aladyna; Meeko, szop Pocahontas
lub świerszcz z Mulan. Do takich bohaterów można też zaliczyć rozmaitych
zwierzęcych towarzyszy księżniczek w takich filmach jak np. Śpiąca
Królewna i Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków. Jedynie zwierzaki z Kopciuszka wyłamują się z tego schematu, bo nie tylko duża część z nich
rozmawia z Kopciuszkiem, ale również nosi ubranka: dlatego one kwalifikują się
do silnego antropomorfizmu.
Śpiąca Królewna: urokliwi, zwierzęcy towarzysze są jednym ze znaków rozpoznawczych disnejowskich księżniczek. |
No i wreszcie mamy Jak
wytresować smoka. Co ciekawe, biorąc pod uwagę małą liczbę animacji, w
których subtelnie zantropomorfizowane zwierzęta są ważną częścią fabuły, to już
drugi po Mustangu taki film od
DreamWorksa. Tutaj ktoś mógłby się kłócić, że przecież smoki w tej animacji nie
są antropomorfizowane, bo ich zachowanie jest wzorowane na kotach i psach. To
prawda, te smoki są bardzo zwierzęce, jednak wciąż nie w stu procentach. Gdy
bliżej przyjrzymy się zachowaniu Szczerbatka, widać czasem typowo ludzką
mimikę. Dodatkowo, z kontekstu wynika, że smoki rozumieją ludzki język: Szczerbatek
nastraszył siedzącą mu na grzbiecie Astrid za to, że była dla niego niemiła i
nie uspokoił się, dopóki ta nie powiedziała „przepraszam”.
Jak wytresować smoka: Czkawka montujący protezę na ogonie Szczerbatka. Podejrzliwa minka smoka przywodzi na myśl ludzką mimikę. |
Ponadto, początkowo Szczerbatek,
próbując odnaleźć wspólny język z Czkawką, próbuje go naśladować. W słynnej
sekwencji Forbidden Friendship, którą
udostępniłam w poprzednim poście (LINK), smok w pewnym momencie chce się
uśmiechnąć jak człowiek, ale nie bardzo mu to wychodzi. Podobnie jest, gdy
Czkawka rysuje w ziemi pyszczek smoka, a ten bierze gałąź i również zaczyna
rysować.
Jak wytresować smoka: rysunek Szczerbatka – po uważnym przyjrzeniu się można zauważyć, że te pozorne bazgroły tworzą portret Czkawki. |
Tak ewidentne naśladownictwo
człowieka ze strony zwierzaka (w dodatku ze zrozumieniem celu tych wszystkich
czynności) jest niemożliwe, zwłaszcza jeśli jest nieoswojone. Niech mnie ktoś
poprawi, jeśli się mylę, ale naprawdę nie dotarła do mnie nigdy informacja o
podobnej sytuacji. Dopiero lata tresury są w stanie wykrzesać ze zwierzaka
pewne zachowania i to raczej bez głębszego zrozumienia ich celu. Nauka przez
naśladownictwo wymaga bardzo wysokiej inteligencji, którą niektóre gatunki
oczywiście mają, ale do pewnego stopnia. Podejrzewam, że gdyby jakiś zwierzak
świadomie wziął patyk i zaczął rysować w nim ludzką twarz, spowodowałoby to
prawdziwą rewolucję w naszym postrzeganiu zwierząt. Póki co, jest to czysty
antropomorfizm.
***
Antropomorfizm,
jak widać, króluje w animacji i jest obecny nawet w tych filmach, które
docelowo o zwierzętach nie opowiadają. Czasem jednak zdarza się, że fauna w
filmie animowanym jest zobrazowana realistycznie. Jest to dosyć rzadkie, ale
nie można mówić, że w ogóle tego nie ma. Zwykle jednak dotyczy to zwierząt,
które pojawiają się na krótko, epizodycznie, lub stanowią element stricte
dekoracyjny. Pierwszym przykładem jaki nasuwa mi się na myśl jest jeleń ze Stalowego
Giganta. Chociaż był na ekranie tylko przez chwilę, jego rola była
bardzo ważna dla rozwoju fabuły i wydźwięku całego filmu.
Po
co w ogóle ten cały antropomorfizm? Nie ma na to jednej odpowiedzi. Każdy
rodzaj, czy to silny, średni, czy subtelny, ma swoje powody i często różnią się
one w zależności od konkretnego utworu. Warto się czasem nad tym zastanowić,
czy zwierzęta, które oglądamy na ekranie są tam tylko po to, żeby było ładnie i
kolorowo, czy może za ich obecnością kryje się coś więcej. Mam wrażenie, że to
głównie starsze animacje używają silnego antropomorfizmu w celach
dekoracyjnych, mam tu na myśli takie filmy jak W 80 Dni Dookoła Świata z Willym
Foggiem, Dzielna Pani Brisby czy Amerykańska Opowieść. Jeśli chodzi o
nowsze animacje, to silny antropomorfizm ma bardziej konkretną rolę, a dobór zwierzaków
do uczłowieczenia jest również bardziej przemyślany. I chociaż uwielbiam stare bajki
ze zwierzątkami, to współczesne podejście o wiele bardziej mi odpowiada. Takie
animacje jak Zwierzogród czy Sing pokazują, że można mówić o
antropomorficznych zwierzętach ciekawie i z celem. Z kolei średni
antropomorfizm, tj. ten od Króla Lwa jest najbardziej magiczny.
Pozwala autorom budować na wpół realistyczne, na wpół baśniowe, zwierzęce
światy i kultury. Paradoksalnie, średni antropomorfizm jest bardzo skutecznym
narzędziem do pokazania perspektywy zwierzęcia. Nie bez powodu to właśnie on
jest wybierany, gdy chcemy pokazać historię w zwierzęcym świecie. To tak, jakbyśmy
założyli jakiś aparat, który tłumaczy nie tylko na ludzki język, ale również
uczucia. I chociaż ten aparat wiele przekłamuje i nadinterpretuje, to trafia on
do naszych serc. Antropomorficzne zwierzę jest pewnego rodzaju dyplomatą
swojego gatunku, bo uwrażliwia nas na zupełnie inne problemy i spojrzenie na
świat. I choć wymyślone przez ludzkiego autora, wciąż funkcjonuje tylko w zwierzęcej
formie. Nie da się go zastąpić ludzkim bohaterem, w przeciwieństwie do wielu
bajek z silnie antropomorficznymi postaciami. Tekst kultury, a każdy fikcyjny
bohater nim jest, to zawsze wytwór wyobraźni człowieka. Trzeba jednak wziąć pod
uwagę, że człowiek, który stworzył taką postać, ma za sobą długą pracę, w
której musiał wiele nauczyć się o danym gatunku. Nie bez powodu twórcy animacji
o zwierzętach najpierw obserwują je uważnie, uczą się, a dopiero potem
przystępują do działania. Jednak najtrudniejszym stylem antropomorfizmu jest
ten trzeci, subtelny. Żeby go uzyskać, trzeba nie tylko bardzo dokładnie
zobrazować wygląd, zachowanie i styl życia danego gatunku, ale też zdecydować,
jakie ludzkie odruchy może on zawierać, żeby za bardzo go nie uczłowieczyć. W
przypadku Jak wytresować smoka może to niby wydawać się prostsze, skoro
smoki są istotami magicznymi, ale tak naprawdę to powoduje jeszcze więcej komplikacji.
Bardzo łatwo jest stworzyć jakiegokolwiek smoka i wszystko w jego zachowaniu
tłumaczyć magią. Twórcy, chcąc przełamać konwencję mówiącej bestii, wzorowali
zachowanie swoich smoków na prawdziwych zwierzętach, jednocześnie zaopatrując
te smoki w ich słynną, ponadprzeciętną inteligencję. Wynik, jaki jest, widzimy:
smoki DreamWorksa są wysoce inteligentnymi zwierzętami, jednak wciąż daleko
odmiennymi od rodzaju ludzkiego.
Chociaż
na pierwszy rzut oka antropomorfizm może wydawać się nielogiczny (bo przecież
zwierzęta nie umieją mówić, hurr durr!), warto wziąć pod uwagę fakt, że
istnieje on właśnie dlatego, że jesteśmy ludźmi. Po prostu. Patrzymy na świat z
takiej, a nie innej perspektywy i pewne zjawiska tłumaczymy sobie w sposób,
który będzie zrozumiały dla nas. Dlatego też większości ludzi antropomorfizm w
ogóle nie przeszkadza, zdaje się. Często nawet podświadomie sami uczłowieczamy różne
rzeczy, zwykle w silnych emocjach. Być może, gdybyśmy byli czymś innym, np.
ośmiornicami, wymyślilibyśmy „octopomorfizm”. Ale tak się złożyło, że należymy
do gatunku „człowiek”, więc mamy antropomorfizm (od greckiego anthropos, czyli „człowiek” i morphe czyli „kształt”). To jest coś, co
mamy pod skórą, instynktownie go tworzymy i instynktownie go odbieramy.
Dodając
dwa do dwóch, antropomorfizm oczywiście może prowadzić do nieporozumień.
Dlatego w interakcjach z prawdziwymi zwierzętami trzeba się go wystrzegać jak
ognia. Przykładowo: coś, co interpretujemy jako uśmiech u jakiegoś zwierzaka,
może znaczyć (i zwykle tak jest), zupełnie coś odwrotnego do przyjaznej interakcji.
Mnóstwo zwierząt pokazuje zęby, żeby odstraszyć innego osobnika i nie będą
robić wyjątku dla człowieka. To w naszym interesie leży, żeby dowiedzieć się
jak najwięcej na temat zwierzęcia, z którym mamy się spotkać. Przecież żaden kot
ani małpa w zoo nie otworzy książki czy Internetu i nie przeczyta obszernego
artykułu o wachlarzu zachowań ludzkich. My jednak mamy taką możliwość, więc
korzystajmy z niej.
Być może ta "roześmiana" owca faktycznie sobie radośnie beczy, ale czy na pewno? |
Sztuka
to nie jest życie. To, co dobrze sprawdza się w sztuce, nie musi wcale działać
w rzeczywistości. Antropomorfizm ma za zadanie nas przede wszystkim uwrażliwić,
nauczyć nas dostrzegać, jak ważna jest różnorodność gatunkowa, społeczna i
jakakolwiek inna, i że świat nie kręci się wokół homo sapiens. Niejednokrotnie utwory z antropomorficznymi
zwierzętami niosą za sobą ekologiczne przesłanie (np. Wodnikowe Wzgórze), inne
mają jedynie coś symbolizować. Lecz wciąż, antropomorfizm zwierząt jest tylko i
wyłącznie dla ludzi. Prawdziwe zwierzęta mają za dużo na głowie, żeby się
przejmować, co ludzie o nich myślą.
Zwierzęta są bardziej ludzkie niż niektórym się wydaje.
OdpowiedzUsuńCzasem nawet bardziej niż niektórzy ludzie ;)
Usuń47 year old Accounting Assistant I Bar Rand, hailing from Listowel enjoys watching movies like "Tale of Two Cities, A" and Beekeeping. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Ferrari 275 GTB Alloy. zobacz na tej stronie internetowej
OdpowiedzUsuń